Na Wielkanoc 2009 roku

Nalencianum res est





NR 1/81
Rok LIV
Kwiecień 2009


            Chustą związani, wziętą z herbu, Nałęcze Drodzy!

     Apostoł Paweł tak oto mówił - „Wiara jest podstawą tego,czego dopiero oczekujemy, jest silnym dowodem na to, czego nie widzimy./.../ Wiarą powodowany usłuchał Abraham wezwania Bożego i wyszedł do ziemi, którą miał otrzymać jako dziedzictwo, wyszedł, nie wiedząc dokąd idzie" (Heb. XI 1,8). Jest to właściwie kwintesencja każdego wezwania. Wezwani idziemy, nie wiedząc dokąd dojdziemy. Mamy właśnie rok 1145, kiedy Dzierżykraj Nałęcz, comes na Człopie, uznany już dziś za drugiego ze znanych członków rodu, jako syn Dobrogosta Starego, postanawia Gąsawę i Komratowo, z wszystkimi przynależnymi do tych wsi jeziorami („Golse"), przekazać kanonikom regularnym w Trzemesznie. Byli tacy pisarze z XIX wieku, którzy twierdzili, że binda czyli chusta w herbie Nałęcz oznaczała, iż familia ta była jedną z pierwszych, które przyjęły wiarę chrześcijańską. I do tych pierwszych zaliczali Górków, Tęczyńskich i Nałęczów.
     Nam jednak chodzi o co innego. Dzierżykraj Nałęcz w 1145 roku, powodowany wiarą, przekazuje ze swojej własności dwie wsie z jeziorami na chwalę Bożą do konwentu w Trzemesznie.
Trzemeszno  
Trzemeszno.
Idzie, ale czy zna kres tej drogi? Czy mógł on sobie wyobrazić to, że w 2009 r. żyć będzie jakiś Bolesław czy Mirosław Nałęcz, który też będzie mógł konwentowi w Trzemesznie czy gdzie indziej ofiarować swoje z serca płynące dary.
     W tym zapisie sprzed 864 lat jest jeszcze jedna ważna informacja, że dał dwie wsie z przynależnymi do nich jeziorami. Zapewne wtedy te jeziora stanowiły większą wartość niż owe wsie. Połów na nich dawał pokarm. Tak, jak i bór był cenniejszy od ziemi. Łowy w borach dawały pokarm. Nie jest tak, że ziemia była zawsze największą wartością szlachetnie urodzonych Nałęczów. Ale stała się nią z końcem XV i w XVI wieku, kiedy zrodzone na niej ziarno można było barkami Wisłą dowieźć do Gdańska i u kupców gdańskich wymienić na pieprz, imbir, szafran, cynamon, oliwę, kmin wenecki czy syr holenderski. I przeszedł wiek XVII, kiedy już może nie ziemia ale ludzie się liczyli. Ilu giermków mogło pójść za tobą rycerzu szlachetnie urodzony na śmiertelną potrzebę w obronie ojczyzny. Ile sił biologicznych mógł zgromadzić naród by się przeciwstawić zalewom Turków, Moskwiczan, Szwedów. I wreszcie wiek XVIII, kiedy najcenniejszą własnością zdawał się być chłop pańszczyźniany, który za zniżoną w cenie sprzedaż gorzałki w żydowskiej arendzie przysparzał dochód, jaki dawał się wykorzystać na przyjęcia, stroje, bale, podróże i inne dworskie facecje. I potem wiek XIX, kiedy się już płaciło tym, co najbardziej własne. Liczyła się liczba zrodzonych synów, których można było posłać do powstań, poświęcić na syberyjską poniewierkę. Ziemiaństwojako takie pozostało jeszcze w okresie dwudziestolecia jako relikt stosunków feudalno-szlacheckich nieistniejącej już Rzeczypospolitej Obojga Narodów, jako skansen pamięci narodowej. Choć bardziej prospołeczny i progospodarczy był obraz ziemiaństwa na ziemiach b. zaboru pruskiego. I później znów wojna, okupacja, kiedy najbardziej liczyło się to ilu synów familia może dodać do armii podziemnej, ilu skierować do walki na wszystkich frontach o niepodległość ojczyzny. I wreszcie ostatni etap rządów proletariatczyków, kiedy legitymacją były puste, spracowane, pozbawione wszelkiej własności ręce. I wtedy dla szlachetnie urodzonych nie ziemia, nie przeszłość, ale narzędziem utrzymania się na powierzchni był dyplom, każdy, weterynarza, aptekarza, dyplom magistra, doktora, dla niewielu profesora.
 
Człopa - panorama  
Człopa - panorama miasta.
     Dzierżykraj Nałęcz , comes na Człopie, ówcześnie kierowany wiarą, dając kanonikom regularnym jeziora, widać już wiedział, że w posiadaniu liczy się nie tylko ziemia. Aczkolwiek 779 lat później, gdy proletariatczycy wydali dekret o reformie rolnej, to właśnie dali wyraz temu, że odebranie ziemi reszcie posiadających ją z warstwy szlachetnie urodzonych ostatecznie pozbawi klasę tę bytu i znaczenia. W 2007 r. sukces wyborczy odniosła partia pn. Platforma Obywatelska. Z objęciem przez nią władzy działacze Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego wiązali duże nadzieje, mimo że jeszcze przed wyborami poseł PiS Suski ostrzegał ich, że PO nic ziemianom nie zwróci. Ludzie tego nurtu (Unia Wolności. Unia Demokratyczna) poprzednio odsprzedali duże obszary ziemi różnym przygodnym nabywcom i teraz jej nie odbiorą, by zwracać spadkobiercom właścicieli ziemskich. Niemniej jednak w organie Towarzystwa, w „Wiadomościach Ziemiańskich" z początkiem 2007 r. ukazał się artykuł pod obiecującym tytułem -„ Reprywatyzacja. Program polityczny Platformy Obywatelskiej - Polska Obywatelska 2007". M. in. pisano w nim - „Generalnym założeniem reprywatyzacji powinna być zasada, iż tam, gdzie jest to jeszcze możliwe, należy zwrócić mienie w naturze, a gdzie tego uczynić już nie można, należy przyznać bony, za które uprawniony mógłby nabyć mienie zamienne lub uczestnictwo w specjalnym funduszu. Wartość przejętego mienia ustalić należy według stanu faktycznego i prawnego z dnia przejęcia tego mienia przez Państwo". Artykuł ten, skądinąd w ogóle nie podpisany, wyrażał chyba nadzieje kierownictwa PTZ, jakie mogły być o tyle usprawiedliwione, że marszałkiem nowego sejmu został wywodzący się z rodziny ziemiańskiej Bronisław Komorowski, a wicemarszałkiem również szlacheckiego pochodzenia Stefan Niesiołowski. Komorowski jeszcze jako poseł w poprzednim sejmie 12 kwietnia 2005 r. wygłosił bardzo dobre przemówienie, w którym domagał się uruchomienia ścieżki dochodzeń sądowych, które by umożliwiły odzyskanie utraconych przez ziemian nieruchomości.
Wiadomości Ziemiańskie  
"Wiadomości Ziemiańskie"
Tymczasem okazało się, że zapowiadane prognozy co do stanowiska PO w sprawie reprywatyzacji sprawdzają się. Rząd przygotowuje nową ustawę, najgorszą ze wszystkich dotąd rozpatrywanych, której nadał tytuł „O zadośćuczynieniu z tytułu krzywd doznanych w wyniku procesów nacjonalistycznych w latach 1944-1962". Ustawa ta już nie mówi o rekompensatach, lecz o zadośćuczynieniu, które ma się wyrażać w przyznaniu wypłaty w stosunku 15 % wartości do utraconej własności, lecz realizowanej w bonach w ciągu 15 lat. Sen o tym, że się stanie ponownie właścicielem majątku o powierzchni przykładowo 500 ha z prawem ubiegania się o dopłaty z Unii Europejskiej, stał się nierealny. Marszałek Komorowski stwierdził, że „przygotowywana przez rząd ustawa jest w chwili obecnej jedyną możliwą do przeforsowania w sejmie", a wicemarszałek Niesiołowski właściwie uchylił się od podjęcia oceny, twierdząc, że nie zna jeszcze ostatecznego kształtu ustawy. Jest inną sprawą to, że Komorowski i Niesiołowski mogli być sojusznikami interesów ziemiańskich, ale skutecznych sojuszników trzeba było szukać w środowiskach raczej nieprzychylnych, a przede wszystkim wśród ludowców. Jest rzeczą znaną, że najtrudniej jest bronić własnych interesów, o co mogli być posądzeni występujący w sejmie posłowie szlacheckiego pochodzenia. Jak by nie było, zbyt wiele się spodziewać po ustawach przedkładanych sejmowi przez rząd PO już teraz nie można. A nawet upadek tego rządu sytuacji wiele nie zmieni, bo w ciągu ostatnich 20 lat siła roszczeń zmalała. W zasadzie wymarli rzeczywiści właściciele ziemianie, a ich spadkobiercy przekroczyli 70 lat życia, natomiast rządy, im późniejsze, tym bardziej składały się z ludzi, którzy nie czuli się już odpowiedzialni „za zbrodnie" komunistyczne, gdyż wtedy, kiedy były one dokonywane nie żyli lub byli małymi dziećmi.
     Na tle tego szczególnego fenomenu odebrania ziemianom ziemi bez odszkodowania, przypomina mi się pewien moment, kiedy to odbywał się IV Zjazd Rodowy Nałęczów w Szamotułach. Wyszliśmy z kościoła po mszy św. i na placu przykościelnym otoczyli nas dziennikarze z różnymi zapytaniami, a jakże częste były zapytania o to, czy odzyskaliśmy, bądź czy ubiegamy się o zwrot majątków ziemskich. Zdziwienie wywoływały nasze odpowiedzi, że jesteśmy stowarzyszeniem szlacheckim, historycznym, a nie rewindykacyjnym, i o zwrot żadnych majątków się nie ubiegamy. Skala tych odpowiedzi nabiera wagi w świetle poprzednio przeprowadzonego wywodu, z którego powinno było wynikać, że nie zawsze miarą szlachectwa była posiadana ziemia. Ale mogły nią być jeziora, bezpłatni pracownicy folwarczni, ofiarność osobista dla spraw ojczyzny, wykształcenie fachowe. Abraham szedł ku ziemi, której nie znał. Miał tylko wiarę. I jeśli my zachowamy wiarę, to przyszłość może być dla nas także Ziemią Obiecaną. Jaki będzie jej kształt, jaki wyraz, tego jeszcze dziś nie wiemy. Ale wiemy jedno, że ciąży na nas obowiązek pozostania solą tej ziemi. Żebyśmy tylko umieli sprostać temu wyzwaniu.


Kronika prac Zarządu Krajowego Koła Nałęczów za I kwartał 2009 roku:

  1. W dniu 9.I.2009 r. w nowym lokalu przy ul. Koszykowej 26 Koło gościło Pana Redaktora Piotra Załęskego z Małżonką. Pan Załęski, redaktor pisma „Łowiec Polski", z którym Koło stara się współpracować, dostarczając materiały ilustracyjne, wygłosił podany w bardzo żywej formie odczyt pt. „Habsburgowie żywieccy i ich sąsiedzi w okresie dwudziestolecia". Były to dzieje sławnego rodu cesarskiego Europy, którego jedno odgałęzienie się spolonizowało i jego członkowie wchodzili do rodzin polskich. Na odczycie obecny był prezes Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego Pan Juliusz Karski. W drodze rewanżu na opłatek organizowany przez PTZ został zaproszony starosta Koła Pan Ignacy Sitnicki.

  2. Tego samego dnia odbyła się jeszcze jedna impreza zorganizowana przez Zarząd Krajowy. Po raz pierwszy od 14 lat w Kole odbyła się impreza o charakterze towarzyskim, a więc opłatek bożonarodzeniowy. Organizatorem był Pan Starosta. Rzecz nadzwyczajnie się udała. Panowała rzeczywiście serdeczna atmosfera przyjaźni, wiążąca duchowo naszych członków. Śpiewano kolędy, intonowane przez Basie Rostworowską i Mirosława Kęszyckiego, toczyły się przyjazne rozmowy, a poczęstunek był suty, jak to zwykle bywa na początku, różnych smakołyków nie brakowało.
    Na marginesie tego wydarzenia warto wspomnieć, że starosta Rostworowski tego typu „przyjęć" nie organizował. Wynikało to z trzech przyczyn. Obawy przed trudem organizacyjnym. Nastawieniem na pracę merytoryczną Koła. Oszczędną gospodarką finansową. Opłatek zorganizowany przez obecnego Starostę na pewno pociągnął za sobą pewne wydatki, ale wydaje się, że był uroczystością, jaka dla atmosfery współpracy w Kole jest potrzebna. Słusznie bowiem Pismo św. mówi, że człowiek nie samym chlebem, ale słowem Bożym żyje. Wynika stąd, że o chlebie też trzeba pomyśleć. Widocznie warszawscy członkowie Koła, to wszystko wiedząc, postanowili, że 17 kwietnia obędzie się też o 17,30 w piątek „Jajeczko", na które do „Listu Okólnego" są dołączone zaproszenia.

  3. 13 marca 2009 r. w piątek Pan Ludwik Chełmicki wygłosił odczyt „Dzieje Rodziny Chełmickich herbu Nałęcz". Wydawało się, że skoro spotkanie zostało wyznaczone na dzień 13-tego i to w piątek na imieniny Bożeny i Krystyny, frekwencja może być bardzo słaba.
    Herb Nałęcz  
    Nałęcz - herb na zamku w Osiecznej.
    Tymczasem sięgała 20 osób, a obecny był nawet przedstawiciel wielkiego klanu Nałęczów Pan Mateusz Nałęcz, reprezentujący młodszą generację dawnych już członków założycieli. Odczyt znów podany w bardzo żywej formie, ukazywał Chełmickich od zamierzchłych czasów, z okresu Kazimierza Jagiellończyka. Ponadto Pan Ludwik przyniósł wspaniale wyrysowane drzewo genealogiczne swej licznej i starej rodziny. Co więcej, okazuje się, że w domu jego na czołowym miejscu znajduje się pięknie wykonana w metalu podobizna herbu Nałęcz. Ciekawe dzieje tej rodziny dla wszystkich nas były pożywką intelektualną, ale najważniejsze było to, że są Nałęcze, którzy obecnie, nie w ramach własnej tylko tradycji ziemiańskiej, bardzo poważnie traktują opracowanie dziejów swego rodu i że posiadanie tej wiedzy o przodkach dla nich i ich synów jest po prostu czymś niezbędnym i wskazującym własną drogę życiową.
    Siła rodu Chełmickich objawiała się jeszcze w jednym wydarzeniu. Otóż przybyli na odczyt z Janowa Częstochowskiego Państwo Irena i Janusz Chełmiccy zaprosili byłego starostę z małżonką do Grand Hotelu w Warszawie, gdzie przy świecach, nad talerzami pełnymi smakołyków (była zupa cebulowa), do późnej pory snute były wspomnienia z dziejów Nałęczów znane i zupełnie nieznane.

  4. Podczas owego szczęśliwego zebrania z dnia 13 marca nastąpiło jeszcze jedno ważne wydarzenie. Otóż Zarząd Krajowy przyjął dwoje nowych członków w osobach Krystyny Zofii i Tadeusza Gawareckich z Krakowa. Napisali oni, że się właśnie utożsamiają z Rodem Nałęczów, by wspólnie uchronić od zapomnienia piękną historię. Ucieszyliśmy się ich akcesem, bo przedstawicieli tej znanej rodziny w swoich szeregach dotąd nie mieliśmy A ponadto ich przystąpienie zwiększyło liczbę członków Stowarzyszenia do dziewięćdziesięciu. Stu członków za kadencji poprzedniego starosty nie osiągnięto, choć było to jednym z postulatów organizacyjnych wysuwanych przez Zjazdy Rodowe. Co więcej, w Krakowie już liczba naszych członków wzrosła do 9 osób i trzeba by mieć „nadzieję", że tam powstanie sekcja Koła Nałęczów, która w tym mieście miałaby dobre warunki rozwoju.



   
            Starym zwyczajem b. starosta dziękuje w imieniu Zarządu Krajowego za miłe , wpływające pisemne życzenia świąteczne otrzymane na Święta Bożego Narodzenia. A więc kolejno: Panu Mirosławowi Bednarskiemu, Państwu Annie i Ludwikowi Chełmickim, dołączając podziękowanie za przesłanie pięknych zdjęć z V Zjazdu Rodowego w Złotym Potoku, Państwu Irenie i Januszowi Chełmickim, Państwu Beacie i Stanisławowi Górskim z synami Piotrem i Pawłem, którym najserdeczniej dziękujemy za ten wspaniały rezultat powiększenia Rodu Nałęczów o dwóch mężczyzn Piotra i Pawła, Panu Prezesowi Wojciechowi Kęszyckiemu, który nas poinformował, że w jego majątku, w Błociszewie pod Śremem odbył się udany zjazd Kęszyckich, ale naturalnie nie wszystkich. Państwu Annie, Krystynie i Andrzejowi Kobierzyckim, którzy życzyli nam spełnienia marzeń, za co bardzo jesteśmy wdzięczni. Państwu Lucynie i Adamowi Koczanowskim, Panu Sekretarzowi Michałowi P. Moszczyńskiemu, Państwu Doktorostwu Anicie i Feliksowi Orchowskim, Pani Katarzynie z Ostrorogów-Górzyńskiej, która taka kochana przysłała nam wizerunek Trzech Króli, Panu Dyrektorowi Mieczysławowi Ptaśnikowi, Panu Staroście Ignacemu Sitnickiemu, Panu Profesorowi Januszowi Sobieszczańskiemu, który wyraził rozterkę duchową, że nie ma śniegu. Panu Profesorowi Kazimierzowi Wosiowi, który nam przesłał nowy numer redagowanych przez siebie „Zeszytów Milejowskich". Pani Halszce Żuk-Skarszewskiej. Dziękujemy im za dobroć pamięci i życzymy im spełnienia tylu dobrych intencji, jakie na nas przelali.

Święta Wielkanocne są właśnie świętami wiary. I tu znów św. Paweł pisze o Mojżeszu - „Przez wiarę opuścił Egipt, nie lękając się gniewu królewskiego, okazał siłę, jakby widział Niewidzialnego" (Heb. XI. 27-28). Tak, jak my widzimy Niewidzialnego, który w ciągu trzech dni zbudował Kościół Swój i zmartwychwstał. Życzę w imieniu władz Stowarzyszenia wszystkim zjednoczonym Nałęczom, by wiara oświecała ich drogę przez cały otwierający się przed nami rok.

W imieniu Starosty, Zarządu Koła i swoim własnym
Przewodniczący Rady Nałęczów
Stanisław Rostworowski





Początek