![]() Nalencianum res est |
![]() ![]() ![]() |
NR 1/93 Rok LX Kwiecień 2015 |
SZEŚĆSET LAT SŁUŻBY I WŁADZY
I to wtedy, 27 września 1331 roku, nad rannym rycerzem nachylił się król Łokietek i kazał mu poharataną rękę obwiązać chustą. Tak powstał herb Nałęcz o związanej lub niezwiązanej chuście. Od czasu tej bitwy minęło 614 lat, kiedy komuniści odebrali szlachcie resztki posiadanej przez nią polskiej ziemi. Czyli, że przez ponad 600 lat Ród Nałęczów należał do warstwy przywódczej narodu. Ojczyzną Nałęczów była Wielkopolska i to ziemie leżące między Poznaniem i Szamotułami. Psarskie, Jankowice, Kaźmierz, Chlewiska, Rostworowo, Żydowo, Lulin, Bąblin, Szamotuły, Przyborowo, Myszkowo, Ostroróg, Pniewy - to wszystko miejscowości zamieszkałe niegdyś przez Nałęczów, od nazw których brali oni z czasem swoje nazwiska, budując z latami rozgałęzienia rodu. W czasach rycerskich miejscowości te były grodziszczami, częściowo obronnymi, których mieszkańcy żyli z rybołówstwa, prowadzonego nad rzekami i na jeziorach oraz z łowiectwa, uprawianego w rozległych jeszcze lasach. Od Ostrorogu dziś jeszcze ciągnie się w stronę Kaźmierza duży kompleks leśny, przecięty wstęgą rzeki Samy, na linii której skupiało się osadnictwo. Rycerz miał kilka wsi, by wyposażyć swych synów, ale były to skromne osady zamieszkałe przez trzech, czterech kmieci, których praca decydowała o dochodowości tych wsi. Oni byli zobowiązani dostarczać rycerzowi cześć wyprodukowanych przez siebie płodów rolnych oraz tych pochodzących ze zbiorów leśnych, rzadziej z łowiectwa. Oprócz tego były pustki nie zamieszkałe przez ludzi, które posiadaczowi nie przynosiły żadnego dochodu, choć stanowiły teren jego władania. Granice włości oznaczało się kopcami. I właśnie usypanie takiego kopca na terenie, do którego rościł sobie pretensje rycerz sąsiad, było zarzewiem głównych sporów, jakie często kończyły się zajazdem i śmiercią tego, który kopiec kazał usypać. Istniało niby już sądownictwo, ale niezadowoleni z wyroków niekiedy zamordowali i samego sędziego, a kara za morderstwo szlachcica, tzw. główszczyzna wynosiła przeważnie 100 kop groszy, zaś za zabicie kobiety była dwa razy wyższa. A zatem duże kary, ale strawić je było można. Czasy były ostre i ludzie gniewliwi. Szerszą władzę sprawował książę, najszerszą król, którym udało się zgromadzić jakieś większe środki materialne, utrzymywać stałe drużyny wojaków i przez to podporządkować sobie brać rycerską. Jedność z księciem-królem była koniecznością, bowiem pod jego wodzą rycerz osadnik bronił się przed najazdami i grabieżą sąsiednich władców i bronił swojej rubieży. Powoli więc kształtowało się pojęcie odrębności narodowej i państwowej. Podstawowym zwornikiem nie było państwo, ojczyzna, ale władza królewska, pod którą walczyło się z rycerstwem podległym innym królom-władcom. Powolny rozwój miast, przyjmujących osadników z innych krajów, zdolnych do wyrabiania rzeczy w życiu codziennym pożądanych przez rycerstwo, sprawiał, iż trzeba było mieć pieniądze na zakup miejskich towarów. A zatem do miast sprzedawało się własne wiejskie wyroby. Handel wprowadzał obrót pieniężny. A posiadanie pieniędzy umożliwiało podróże. W drugiej połowie XVI wieku rycerstwo zaczęło posyłać swych synów na uniwersytety do Krakowa, do Padwy, gdzie uczyli się oni języków i uczestniczyli we wspólnocie uniwersyteckiej z młodzieżą rycerską podległą innym władcom-królom. Uniwersytety dawały uniwersalistyczne spojrzenie na świat i uczyły korzystać z osiągnięć cywilizacyjnych innych społeczeństw. Rodziła się coraz większa potrzeba pieniędzy. Na razie jeszcze sprawy własnościowe i skarbowe osiadłego rycerstwa rozstrzygały koła rycerskie, skupiające rycerstwo danej ziemi, na przykład czerskiej, pod przewodnictwem obranego marszałka. Ponadto rycerze garneli się do sprawowania urzędów nadawanych przez króla, z którymi wiązało się dzierżawne panowanie nad królewszczyznami bądź też sprawowanie w imieniu króla władzy wojewodów, kasztelanów, co również zwiększało prywatne dochody. Powoli grodziszcze rycerskie zaczęło przekształcać się w folwark, a rycerstwo w szlachtę. Urwanie kontynuacji dynastii jagiellońskiej i wprowadzenie królów obieralnych przez sejm elekcyjny spowodowało to, że szlachta przed intronizacją króla kazała mu podpisywać zobowiązania, iż nie naruszy on w niczym dotychczasowych przywilejów szlacheckich, a ponadto pochodzenie władcy króla stawało się jakby nawet przypadkowe, bo mógł on być wybrany z łona samej szlachty. Słabła władza króla, a zwiększała się sejmu i sejmików ziemskich. Dom wzrastającego w zamożność szlachcica był tak budowany, iż od wejścia była sień, a dalej wielka sala, na której schodzili się i obradowali ci, którzy lokalnemu panu-możnowładcy ustępowali część swoich praw szlachcica na zagrodzie równego wojewodzie. Salę oświetlało sześć okien oprawnych w ołów, w jej głębi był wielki piec, w którym prażono mięsa z dziczyzny, by wyżywić brać szlachecką, no i miodu oraz piwa dla satysfakcji wszystkich starczało. Po bokach sali były alkowy, w których mieszkał szlachcic i białogłowy, choć mogli oni też dla siebie i służby zbudować odrębne oficyny. Zmieniła się też rola kmiecia, który dawniej miał panu swemu składać daniny, a później stał się pańszczyźnianym chłopem, zobowiązanym przez większość dni tygodnia do pracy na ziemi pańskiej, która po wykarczowanych lasach stawała się ziemią uprawną pod zboża. Zboże to, spławiane rzekami przez flisaków do Gdańska, było wymieniane na pieniądze lub luksusowe towary. Szlachcie żyło się wygodnie i bogato, więc wzbraniała się przed służbą rycerską w obranie króla i kraju. Gdy najechali Szwedzi, pod Ujściem w lipcu 1655 r. szlachta wielkopolska porzuciła wlanego króla Wazę i przeszła na stronę króla Wazy szwedzkiego. Umowę ze Szwedami podpisał też kasztelan międzyrzecki Piotr Gembicki. Na rubieżach kraj wyniszczyły wojny kozackie, a w Koronie w straszliwy sposób najazd szwedki. Szwedzi zniszczyli zamki, miasta, kościoły. Przyszedł czas odbudowy, któremu towarzyszyło zagrożenie tureckie, wojny północne, państwo słabło, a wzmocniło się głównie możnowładztwo szlacheckie.
Wiek XVIII był już czasem klęski. Skostniałe szkolnictwo nie rozszerzało umysłów, zastępowanie wojska rycerskiego pułkami zaciążnymi, obieranie królów, którzy interesy swe widzieli w rozwoju krajów swego pochodzenia, liberum veto wstrzymujące obrady sejmowe, wyodrębnianie się coraz silniejsze interesów możnowładczych ze wspólnoty Rzeczypospolitej i wreszcie upadek obyczajów i znaczne podporządkowanie światlejszej szlachty władzy masonerii oto zło, które doprowadziło do upadku Rzeczypospolitej. Mieli w nim i swój udział członkowie rodzin z herbem Nałęcz, którzy bardziej troskali się o dobro swych majątków niźli dobro Rzeczypospolitej. Ruch reformatorki, uwieńczony uchwaleniem Konstytucji 3 Maja, który przypadł już na koniec wieku, nie zdołał uratować Rzeczypospolitej, a klęski dwóch wojen polsko-rosyjskiej z 1792 i powstania Kościuszki z 1974 r. już dobiły naród. Zwolna przychodzi odrodzenie, które zabłyśnie ofiarnością Polaków w służbie Napoleona i Księstwa Warszawskiego, później w powstaniu listopadowym. Zrywem prawdziwie bohaterskim uciemiężonego narodu będzie powstanie styczniowe, którego legenda da siłę żywotną legionistom Piłsudskiego. Wszystkie te zbrojne wysiłki będą dorobkiem ludzi z etosem szlacheckim, ludzi nawiązujących do tradycji rycerskiej, zaniechanej w końcem XVII wieku. Przychodzi odrodzenie moralne i religijne. Ale koszty zaniechań są ogromne. Wybuch rewolucji bolszewickiej wyniszczy polskie siedziby szlacheckie w guberniach kijowskiej, podolskiej, połockiej i mińskiej. A właśnie te domy na ziemiach wcielonych do imperium rosyjskiego stały się ostoją patriotyzmu polskiego. Tu skupiał się kresowy element polski, tu utrzymywała się wiara katolicka. Kresowa młodzież polska, pozbawiona domów rodzinnych, ochotniczo garnęła się do powstającego co dopiero Wojska Polskiego. I to wojsko, w sierpniu 1920 r. powstrzymało zalew bolszewicki, skierowany ku całej Europie. Odbudowa Polski odbywała się przy ogromnym wysiłku gospodarczym ziemian polskich, którzy majątki swe dźwigali ze zniszczeń wojennych i nie porzucili ich w czasie pięcioletniego kryzysu ekonomicznego, który zniszczył opłacalność produkcji rolnej. Iluż synów ziemiańskich, szczególnie w pułkach kawalerii, stanęło w szeregach Wojska Polskiego we wrześniu 1939 r. i iluż z nich oddało życie za ojczyznę na polu chwały czy w sowieckich obozach zagłady. Przyszły lata wojny, w których ziemianie polscy z Wielkopolski i Pomorza, jeśli w pierwszych miesiącach okupacji niemieckiej uniknęli rozstrzelania, zostali brutalnie wysiedleni ze swych domów i transportami przerzuceni do Generalnego Gubernatorstwa. Z synów tych rodzin znów będą się kształtowały kadry konspiracyjnej Armii Krajowej i bohaterskich żołnierzy powstania warszawskiego. Natomiast w województwach, które pozostały przy Polsce po pokoju ryskim, na przeciąg niepełnych dwóch lat nastała władza sowiecka. Starczyło czasu na kompletne wyniszczenie, wywiezienie i wymordowanie ziemian kresowych, których dobijała jeszcze później partyzantka sowiecka, działająca na zapleczu frontu niemieckiego. W czasie wojny zycie ziemiańsko-szlacheckie trwało jeszcze w sztucznie utworzonym Generalnym Gubernatorstwie. Tym razem polskie siły wojskowe ( AK i NSZ) nie powstrzymały zalewu bolszewickiego, który doszedł do Berlina. Gdy nastała władza komunistyczna szlachta z Polski centralnej była wyganiana ze swych majątków, niejednokrotnie więziona. W Wielkopolsce i na Pomorzu, ci którzy powrócili do swych domów, zostali ponownie wysiedleni i z mianem wrogów klasowych nie mieli prawa nawet odwiedzać swych siedzib. Pokolenie, którym jesteśmy, dożyło do kresu. Nałęcze po 614 latach od dni bitwy pod Płowcami mieli być wykluczeni z narodu. Przetrwali, odporność duchowa i wierność wobec wiary katolickiej dały im siły. Są w społeczeństwie, pełnią różne funkcje zawodowe i społeczne, należą w jakimś stopniu do kadr inteligencji polskiej. Jest to już inna funkcja, praca zaczynu narodowego i religijnego, a nie nosicieli posłannictwa służby i władzy w Rzeczpospolitej. WYDARZENIA WIELKIE i MAŁE
Jak zawsze jesteśmy bardzo wdzięczni za przesłane nam życzenia świąteczne na Boże Narodzenie, które otrzymaliśmy do Pani Anety Falk z dziećmi Ostrorgami Mikołajem, Luizą i Kamą z Kórnika, od Państwa Lucyny i Adama Kocznowskich życzących nam zdrowia, od naszej Kochanej Pani Zofii Nałęcz-Lipczyńskiej, która donosiła o śmierci Jej Męża Pana Grzegorza Lipczyńskiego, od Michała P. Moszczyńskiego z Warszawy, od Państwa Jolanty i Jana Nałęczów z Olsztyna , od prof. Janusza Sobieszczańskiego z piekna ilustracją Żłobka i słowami „Moje narodzenie niesie Wam zbawienie” oraz od Joli i Wiktora Warzechów, wspominających swoje związki rodzinne z Wołyniem. Dziękujemy z całego serca i sami życzymy obfitych ład Bożych na obecne Święta Wielkanocne. Z serdecznymi pozdrowieniami i zawołaniem Pomłość ![]() |