Wielkanoc - Kwiecień 2003

Nalencianum res est




NR 1/69
Rok XLVIII
Kwiecień 2003


            Kronika Koła

     Z upływem czasu informujemy naszych Drogich Współklejnotników, że:

  1. Odszedł z naszego grona Stanisław Janusz Starczewski. Urodzony w 1929r. w Płocku, członek Koła Nałęczów od 15.I.1999. Był łaskaw deklarować zainteresowania historią ojczystą, w tym historią rodziny, rodu, genealogią i heraldyką. Podjął studia nad dziejami swojej rodziny i swoje wstępne opracowanie złożył do Biblioteki Koła. Był żywym uczestnikiem licznych naszych zebrań. Prezentował piękną sylwetkę człowieka o szlachetnej formacji duchowej i sympatycznym acz zachowującym godność sposobie bycia. Nie ujawnił przed nami swojej pasji, że był miłośnikiem polskiej kawalerii i wydawał nawet biuletyn koła osób podzielających Jego zainteresowania. Z wykształcenia magister inżynier mechanik, absolwent Politechniki Warszawskiej, pracował w Instytucie Leśnictwa, a potem w Hydrobudowie nr 6. Zmarł 7.I.2003r. w Warszawie i poświęcone Mu nabożeństwo żałobne zostało odprawione 13 stycznia w kościele św. Karola Boromeusza na Powązkach. Żegnamy Go z żalem, składając Żonie i najbliższym wyrazy szczerego współczucia.

  2. Pałac w Błociszewie - fot. Maciej CzejgisNa ponowne wystąpienie starosty w imieniu Zarządu Krajowego Koła Nałęczów - w sprawie przywrócenia herbu Nałęcz na fasadzie pałacu w Błociszewie pod Śremem, Wielkopolski Wojewódzki Konserwator Zabytków mgr Aleksander Starzyński 28.I.2003r. poinformował Koło, że zwróci się do Ośrodka Reumatologicznego jako użytkownika pałacu z propozycją (innych możliwości nie ma) przywrócenia pierwotnej formy fasady budynku wraz z herbem Nałęcz.

  3. Adam Tański herbu Nałęcz w rządzie premiera Leszka Millera otrzymał tekę ministra rolnictwa. Prasa podkreślała, że jest bezpartyjnym fachowcem i katolikiem. Utrzymywaliśmy już od dłuższego czasu kontakt z naszym współklejnotnikiem. Starosta w imieniu Zarządu Krajowego z datą 4 marca 2003r. wystosował do Nominata list gratulacyjny.

  4. Dn. 7.III br. starosta, przebywając w Łodzi, złożył wizytę Pastorowi Przemysławowi Semko Korozie, który 23.XI.2002r. przyjął członkostwo Koła Nałęczów.Pastor Semko Koroza z żoną Anną Został przyjęty przez duchownego o bardzo miłej powierzchowności, pogodnego i umiejącego okazać swą otwartość wobec innych. Pan Koroza pochodzi ze starej szlachty wielkopolskiej. Starosta, chcąc wyrazić radość, że w szeregach naszych witamy pierwszą osobę duchowną, Dostojnemu Członkowi, który jest pastorem Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, wręczył odznakę Rodu Nałęczów.

  5. Starosta Koła w imieniu Zarządu Krajowego serdecznie dziękuje za przesłane listownie lub złożone drogą telefoniczną życzenia w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Prosi o wyrażenie podziękowań: Stanisławowi Gorskiemu, Wojciechowi Kęszyckiemu, Mirosławowi Kęszyckiemu, Adamowi Koczanowskiemu z Rodziną, Andrzejowi Kobierzyckiemu z Rodziną, Januszowi Łączyńskiemu, Robertowi Morawskiemu, Mateuszowi Nałęczowi, Mieczysławowi Ptaśnikowi, Andrzejowi, Józefowi i Pawłowi Rostworowskim z Rodzinami, Jerzemu Stępniewiczowi z Rodziną i Tadeuszowi Topolskiemu. Im wszystkim także życzy zdrowia, szczęścia i opieki Bożej.


  Do dyskusji

Tradycje herbowe, współczesność i sceptycy

     Panowie Bracia. Takim zwrotem można by zacząć tekst adresowany do Tych Wszystkich, którzy chlubią się posiadaniem (bo już nie pieczętowaniem) znakiem herbu Nałęcz. Można by, gdyby nie to, że owo stwierdzenie przeszło dawno do historii i gdyby nie Henryk Sienkiewicz niewielu z nas by wiedziało, że wszyscy szlachetnie urodzeni posiadający herb rodowy, zwracali się tak właśnie do siebie.
     Ten zwrot, jakże zbliżający, jakże cementujący podstawową warstwę społeczeństwa polskiego, odszedł już do historii, zaginął w pomroce dziejów. A przecież wyrażał on jakże ważną solidarność narodową, dumę z wolności i niezależności, którą nie cieszyły się inne warstwy narodu. Podkreślał siłę szlachty, która w imię swoistej demokracji ograniczała absolutyzm i woluntaryzm władców. Tę cechę monarchii, która pleniła się w Europie zachodniej i w jeszcze gorszej formie we wschodniej.
     Co z tego zostało? Przede wszystkim wykorzystywane przez wielu publicystów, bądź co bądź anachroniczne i szkodliwe, liberum veto, które wraz z poczuciem "szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie" przetworzone psychologicznie, zachowało się we współczesnej, dość powszechnej, świadomości narodowej. Nazywane też przez niektórych specyficzną polską anarchią, pozwoliło nam powszechnie kontestować i skutecznie walczyć ze wszystkimi zaborcami, okupantami i narzuconym nam komunistycznym systemem.
     Czy chlubiąc się wspólnotą herbową zastanawiamy się nad tym? Czy doszukujemy się w tym cennych wartości? Pytam z troską i ciekawością, bowiem drzewo genealogiczne, które zrobił mój wuj z wymienionymi 20 pokoleniami przodków spotkało się w mej rodzinie z posądzeniem o snobizm, o wykorzystywanie zasług, których osobiście nie zdobyłem własną pracą i wysiłkiem.
Konstytucja 3 Maja     To prawda, że samo urodzenie w tej lub w innej, lepszej czy gorszej rodzinie, nie jest moją zasługą, a jedynie przypadkiem. I trudno się winić, bądź chlubić tym przed innymi. Jednakże nie jest to istota pochodzenia herbowego bądź "nieszlachetnego" chłopskiego czy mieszczańskiego. Te kryteria od wielu dziesiątków lat, a szczególnie od uchwalenia Konstytucji 3-go Maja, przestały być istotne. Nie tylko w III Rzeczypospolitej nikt nie zwraca na to uwagi, ale pragnę przypomnieć, że nawet w międzywojennej II Rzeczypospolitej nie wysuwały się one na plan pierwszy, nie decydowały, a np. w Wojsku Polskim regulaminy zabraniały oficerom podawania na wizytówkach tytułów rodowych bądź herbów.
     Współczesne widzenie demokracji, praw człowieka, równości startu i równości wobec prawa - odsuwa pochodzenie na plan dalszy. Sytuuje je tylko w strefie czysto emocjonalnej, związków rodowych jak każde inne - swoiste hobby. Ale trzeba tu dodać - jako cenne hobby, wytwarzające poczucie nie tylko związków z Krajem, z Ojczyzną, lecz także z rodziną sięgającą dalej niż związek z rodzicami, dziadkami czy pradziadkami.
     Uświadomiło mi ten fakt paru znajomych, którzy zobaczywszy u mnie w domu szeroko rozgałęzione drzewo genealogiczne wyraziło swój żal i zazdrość. Pochodzili oni z rodzin chłopskich i robotniczych. Jeden z nich, ku memu wielkiemu zdziwieniu, nie wiedział kim był jego dziadek, dwóch pozostałych znało zawód i pochodzenie dziadków, a tylko jeden wiedział dokładnie kim byli jego pradziadkowie, ale już nie dalej. Wcześniejsze dzieje rodziny były nie wiadome.
     A przecież wszyscy oni wyrażali żal i zazdrościli mi tej wiedzy o przodkach. I to nie dla snobistycznego chwalenia się "familią", dobrym urodzeniem, ale ze zwykłej, ludzkiej potrzeby dowiedzenia się nie tylko dokąd zdążamy, ale również skąd przychodzimy. Rzecz jasna nie w skali globalnej czy nawet krajowej, lecz tej wąskiej, uczuciowej, rodzinnej. Dlaczego ja mam wiedzieć kim byli moi przodkowie poczynając od XIV wieku, a oni nie mogą poznać nawet tych z XIX stulecia?
     To, że rody chłopskie siłą rzeczy nie gromadziły dokumentów rodowych to jest jasne. Nie mieli dóbr czy majątków wymagających ksiąg sądowych czy administracyjnych, ale dlaczego rody mieszczańskie tylko w ułamkowej części zachowały dane o przodkach? Na to niech odpowiedzą specjaliści prawnicy.
Marszałek Józef Piłsudski     W każdym razie, choć niewątpliwe jest, że szlachta posiadająca majątki, arystokracja władająca latyfundiami, już od przełomu co najmniej XIX i XX wieku odchodziła w cień jako warstwa decydująca o losach narodu, a w XXI wieku po tych wpływach nie został nawet cień znaczenia. Wszak kiedy proponowano J.Piłsudskiemu by w wolnej Polsce oparł się na ziemiaństwie stwierdził (on - syn ziemian), iż jest to warstwa schyłkowa, bez znaczenia dla rozwoju Rzeczypospolitej. Wszak niedawno Marcin Zamoyski, który kupił wielką posiadłość rolną, opowiadał mi, że jego sędziwy ojciec Jan, swego czasu ordynat wielkich latyfundiów, stanowczo mu to odradzał dowodząc, że takie majątki ziemskie nie mają dziś żadnej przyszłości.
     I to jest oczywista prawda. Warstwa "herbowych" odchodzi w coraz to odleglejszą przeszłość. Ale czy tak ze wszystkim? W roku ubiegłym mój nieletni wnuk poskarżył się mi, że jego ulubiona koleżanka legitymuje się herbem szlacheckim. Kiedy dowiedział się, że on sam jest herbu Nałęcz, objawił wręcz spontaniczną radość. A więc jak to jest z tymi sceptykami?

dr Cezary Leżeński          
ppłk. rez.                    


Najserdeczniejsze życzenia Wesołych Świąt
Wszystkim Członkom i Działaczom

          Zarząd Koła


Początek